Było minęło, przemknęło jak błyskawica. Pozostały godziny do odespania, artykuły do przeczytania oraz nowe podejścia, które warto spróbować lub też na trwałe zaimplementować.
Poprzedni tydzień minął w rozjazdach między 4Developers a 33degree. Miałem więc okazję objawić swój nowy materiał, który nabierał kształtów od końca ubiegłego roku, podglądać najlepszych na scenie i spotkać ludzi, którzy nadal lubią to co robią.
Minęło już kilka cykli, zwanych popularnie dobą. Mózg zdążył wyrobić sobie opinie, przemyśleć też swoje zachowanie i korzystając z wolnych mocy przerobowych przelać na papier wrażenia i przemyślenia.
Nie będę tu pisał o prezentacjach na których nie byłem, ani też o tych które mi nie przypadły do gustu. Więc nie wpiszę się w ogólnonarodowy ruch narzekania, wytykania ani też mówienia o rzeczach o których nie mam pojęcia.
Na początek Monika Konieczny i Gamification driven project management. Wybrałem się na prezentacje z czystej przekory i ciekawości. Działka zupełnie, duchowo i z zasady mi obca, poza zakresem moich zainteresowań. I tu zostałem rozłożony na łopatki tematem, formą i ciekawym spojrzeniem. Jako stary wyjadacz w RPG (te z kartą i papierem), spojrzenie Moniki na wykorzystanie gier w prowadzeniu projektów i motywacji jak najbardziej zagrało w mojej duszy. A pomysł z wciągnięciem publiczności do zabawy i wyjście poza ramy slajdów rzucanych na ścianę zasługuje na konferencyjnego Oscara. Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję posłuchać Moniki, nawet jeśli temat was nie interesuje, szczerze, z całego serca polecam.
Następny w kolejności był Sławek Sobótka i Command-query Responsibility Segregation. Po raz pierwszy usłyszałem o tym podejściu. Wiele razy padały podczas rozmów w projektach podobne pomysły, jednak wydawały się mnie i znajomym tak szalone i niedorzeczne, że nigdy nie podjęliśmy tego ryzyka aby wprowadzić takie rozwiązanie w życie. Od dziś, gdy takie podejście zostało oficjalnie uznane za wzorzec i pobłogosławione można spokojnie rozdzielać nasze warstwy zgodnie z zasadami command-query responsibility. I jeśli kiedykolwiek jakiś architekt wam powie, że to niekoszerne rozwiązanie zawsze możecie przekierować na stronę i powiedzieć, że wy tylko implementujecie wzorzec. Ważną rzeczą, którą wszyscy powinni wynieść z prezentacji Sławka to dobieranie rozwiązania, podejścia, wzorca odpowiednio do klasy problemu. Nie wiem czy to zdanie nie było nawet bardziej znaczące niż sam wzorzec command-query responsibility.
Potem już była czarna dziura i premiera “Architecture and programming model for NOSQL web”, mojego autorstwa. Ale o tym kiedyś.
Po wszystkim wkręciłem się na prezentację Pawła Subocza “Back to the Past, Lecture About the Future of Web Applications”. Kolejny raz z przekory, a po części zachęcony przez Pawła poszedłem na wykład z ścieżki PHP. I kolejny raz trafiłem na ciekawie zaprezentowany wykład o asynchroniczności, “shared nothing” i o tym że “ale to już było i nie wróci więcej”. Paweł konsekwentnie przekonywał, że cykl się zamyka i wracamy do rozwiązań których początków należy szukać w ubiegłym stuleciu. Temat ujęty był uniwersalnie i ciekawie, co kolejny raz potwierdza, że człowiek wyzbywając się uprzedzeń i schodząc z utarty ścieżek zdobywa więcej wiedzy i doświadczenia niż siedząc wygodnie w swoim bezpiecznym świecie. Świat do odważnych należy:)
I tak mała dygresja, czy podział na tematyczne ścieżki na konferencjach ma sens? Zarówno prezentacja Sławka, Pawła czy też nieskromnie moja były na tyle uniwersalne, że mogły być zaprezentowane czy to na ścieżce Java, PHP, C# czy co tam sobie wymyślicie. Może na co dzień mówimy w innych językach, poruszamy się po zawiłościach różnych platform, jednak problemy i w wielu przypadkach rozwiązania są te same.
Kilkanaście godzin później otworzyły się przed mną drzwi hotelu Best Western w Krakowie i u progu powitał mnie mnie tłum braci developerskiej w najlepszym swym wydaniu. Pikanterii dodawał fakt przemykających co chwilę “gwiazd” w postaci Ted’a Neward’a, Neal’a Ford’a czy też Nathaniel’ Schutta’a (który jak dla mnie jest numerem jeden od pierwszego dnia). Dopadła mnie trema i świadomość że przyjdzie mi z nimi konkurować i walczyć o zainteresowanie :).
Grzesiek Duda dokonał cudownego rozmnożenia ciekawych tematów, wyśmienitych mówców, zamknął ich w 4 salach z wygłodniałą “braciom w IT” i tym sposobem dał nam najlepszą konferencję na jakiej wielu z nas było dane być.I okazało się że obejdzie się bez hostess, pełnych talerzy i ciężkich torebek pełnych reklamowych broszurek. Pomysł ryzykowny, ale w 100% trafiony.
Na pierwszy ogień idzie Nathanieli “Hacking Your Brain for Fun and Profit”. Fantastycznie poprowadzona sesja o czymś o czym większość z nas wie, jednak mało kto potrafi wprowadzić w życie. Proste przepisy jak zoptymalizować nasz własny procesor. Garść faktów, narzędzi i technik aby podkręcić naszą własną wydajność. Uświadomiłem sobie jak proste w swym zamyśle a jak trudne w implementacji są te techniki. Dlaczego trudne? Bo wymagają zmiany przyzwyczajeń, pożegnania się z nieoptymalna codzienną rutyną. Chwila, chwila czy jak kilka paragrafów temu nie napisałem “że człowiek wyzbywając się uprzedzeń i schodząc z utarty ścieżek zdobywa więcej wiedzy i doświadczenia niż siedząc wygodnie w swoim bezpiecznym świecie”. Więc panowie wyłączcie IM i inne “przeszkadzajki”, wprowadźcie w życie manifest “zero inbox”. I nie starajcie się mieć nieskończonej wiedzy na każdy temat, od tego macie przyjaciół, współpracowników. Więc pielęgnujcie międzyludzkie relacje a wasze życie i praca będą prostsze.
Następny w kolejce był Matt Raible, który podjął się niewdzięcznego zadania porównania dostępnych rozwiązań do tworzenia rozwiązań webowych. Mimo że slajdy przypominały raport finansowy to bawiłem się przednio, i jak będę szukał nowej pracy to pójdę w GWT (tu moje zaskoczenie) lub Grails.
Potem już wyrywałem kwadranse z kolejnych prezentacji, wykazując wysoki brak zdecydowania. I to chyba jedyna uwaga do Grześka. Nie robi się ludziom takich rzeczy. Cztery sesje jednocześnie i na każdej chciałbym być.
Z całych prezentacji na których byłem od pierwszej minuty do ostatniej z przyjemnością będę wspomniał “Java, .Net, Ruby and PHP integration” Maćka Hryniszaka. Maciek przez całe 60 minut szokował uczestników przedziwnymi pozycjami i konfiguracjami w jakich obecne na rynku języki i platformy się przenikają. PHP pod JVM (w pełni sprawne i według słów Maćka jeszcze bardziej wydajne), proszę bardzo.Ruby na JVM, jak nie, jak tak. I to przyrządzonych na wiele sposobów. A na koniec Eclipse IDE odpalony pod IKVM, czyli Java na platformie .NET. To była jedna z tych prezentacji gdzie szczęka stukotała co chwilę o podłogę, a zdziwienie nie schodziło z twarzy słuchaczy. Wniosek końcowy? Żyjemy w czasach niekontrolowanej jazdy bez trzymanki, a wielowiekowe podziały na tych od Javy, PHP czy C# zanikają.
Reasumując to był męczący ale owocny tydzień. Czas odpocząć i wprowadzić sugestie słuchaczy co do mojej prezentacji w życie.